Spędzamy pierwsze wakacje w nowym mieszkaniu. W przenośni i dosłownie, bo cały czas „pakujemy kasę” w urządzenie mieszkanka zamiast wybrać się na wakacje. Doszliśmy do wniosku, że co prawda wyjazd by był miły, ale przepuściłoby się kasę, a później wróciło do mieszkania, w którym nadal sporo rzeczy brakuje. Co prawda, po wakacjach nadal będą braki, ale zawsze mniejsze. Nie jesteśmy w tym postanowieniu odosobnieni. Sporo sąsiadów też doszło do podobnego wniosku. Zaplanowałem jednak wypad na kilka dni nad jezioro, żeby moja Pani nie kręciła za bardzo nosem i po wakacjach nie mówiła: „a mogliśmy………..”.
Nasze lokum wygląda coraz bardziej przyzwoicie. Rodzice nas pocieszają, że i tak mamy niezłe tempo urządzania się. Też tak myślę, tym bardziej że kolejnym kredytom mówię zdecydowane: nie.