Już od tygodnia we Wrocławiu odbywają się międzynarodowe IGRZYSKA sportów nieolimpijskich: The World Games. Jak to igrzyska – impreza ma miejsce raz na 4 lata. Następnym razem będzie w USA. Ja rozumiem, że to nie to samo co olimpiada, ale – bez przesady – różnica nie jest aż tak duża. I w jednym i w drugim przypadku zjeżdżają się najlepsi z najlepszych na świecie i rywalizują w swoich dyscyplinach. Osobiście uważam, że sporty nieolimpijskie są ciekawsze. Są też bardziej kameralne i bezpieczniejsze. Można spokojnie wybrać się na nie z małymi dziećmi bez obawy o „kiboli”.
To co jeszcze wyróżnia The World Games to są niskie ceny biletów. Na niektóre zawody są po 5 zł!!!, na inne po 10 czy 20 zł. Na sporty wodne w ogóle jest wstęp wolny. Można sobie usiąść na kocyku na brzegu Odry i pooglądać slalomy czy skoki na nartach wodnych czy desce. Świetna, rodzinna imprezka. Aż zachęciło mnie to do spędzenia kilku dni latem na żaglach.
Uważam jednak, że za samą promocję imprezy ktoś powinien dostać po uszach. No, chyba, że tak ciężko przebić się przez wiadomości w standardowych mediach, dla których ważniejszą informacją są mecze piłkarskie którejś tam kolejnej ligi niż mistrzostwa świata!!! Bo takie informacje się pojawiają. Mistrzostwa są pomijane zarówno w internecie, jak i w telewizji!!!
W sobotę był u mnie kumpel z Poznania, który o mistrzostwach w ogóle nie słyszał i dowiedział się ode mnie. Przez cały weekend włóczyliśmy się po zawodach, bo na mnóstwo imprez można na bieżąco kupić bilety!!! Przednia zabawa. Świetny kontakt z zawodnikami. Mnóstwo ludzi biegało za fotkami i autografami. Tylko, cholera, jak na taką imprezę, frekwencja do bani. Aż wstyd, że gdzieniegdzie więcej było Niemców, Francuzów czy osób z Ameryki Południowej niż z Polski. Doprawdy niewykorzystana okazja do promocji miasta i niewykorzystana okazja do naprawdę świetnej zabawy w kraju.