Święta minęły rodzinnie, przyjemnie, nieco hałaśliwie. Prezenty się podobały. O dziwo, wszystkim. Kupiłem piękną jodłę, która nadal świetnie się prezentuje, nie śmieci się z niej, więc niech stoi jak najdłużej. Święta się tak fajnie ułożyły, że miałem 5 dni wolnego. Udało się wyskoczyć w Karkonosze na narty, niestety tylko na jeden dzień, bo budżet nadszarpnęły święta. Nasze mieszkanie wygląda coraz lepiej. Zrobiło bardzo pozytywne wrażenie na rodzince, że już tak udało nam się je urządzić.
Jak zwykle przy nowych budynkach wychodzą różne rzeczy, choć – odpukać – nie u nas. Ale zdarza się, że komuś coś cieknie, gdzieś wychodzi wilgoć, gdzieś elektryka szwankuje, okna gwiżdżą, parapety się ruszają, itd. Niedługo mamy zebranie Wspólnoty, więc się wszystkiego dowiemy co tam komu dolega. Ponoć niektórzy chcą już utworzyć fundusz remontowy, chociaż moim zdaniem to za wcześnie, skoro mamy gwarancję dewelopera. Powinien każdy dopilnować, żeby mu pousuwali usterki, a żadnych większych, generalnych remontów nie powinno się przez wiele lat robić, skoro to nowy budynek. Mam nadzieję, bo jak się czasami czyta na forach o stanie nowych budynków to się włosy na głowie jeżą…
Tymczasem mam chytry plan noworoczny odkładania na wakacje, żebyśmy znowu nie popadli w spór pt. jechać czy nie jechać, a jak jechać to za co i za ile, skoro z kasą krucho…