Marzy mi się założenie klimatyzacji w mieszkaniu. Wiem, że nie mieszkamy w Afryce i nie codziennie są upały, ale mimo wszystko nawet te kilka dni potrafi dokuczyć. Kiedyś, gdy chodziłem do szkoły i pracowałem u „normalnego” pracodawcy, znaczy w małym zakładzie, jakoś mi to nie przeszkadzało. Od kiedy jednak jeżdżę klimatyzowanym autem i siedzę cały dzień w klimatyzowanym biurowcu, chyba przyzwyczaiłem się do niższej, stabilnej temperatury. Ta u nas w mieszkaniu jest jak dla mnie za wysoka.

Od początku upałów ani odpoczynek nie sprawia mi przyjemności, ani w nocy nie mogę się porządnie wyspać, bo mi za gorąco. Niestety moja Dama nie podziela mojej chęci założenia klimatyzacji w domu. Co prawda nie wyobraża sobie podróży latem samochodem bez włączenia klimy; w pracy też jej nie przeszkadza, ale w domu nie chce o niej słyszeć, jakby właśnie ta, którą chcę założyć, albo używana w tym czasie, mogła na nas sprowadzić choroby. No cóż, o tej porze roku i tak już się nie przyda; a do wiosny daleko… Mam nadzieję, że uda mi się ją do przyszłego lata przekonać o przydatności tego urządzenia.

W Portugalii było wręcz cudownie, poza lekką paniką w samolocie spowodowaną turbulencjami (Dama ciężko je znosi). Dało się odpocząć, nacieszyć pięknymi plażami, pozwiedzać, popróbować na miejscu lokalnej kuchni i wina, zapomnieć o pracy i nacieszyć się też sobą. Przez cały wyjazd nie zaliczyliśmy ani jednej kłótni, co ostatnio było wręcz niesamowitym osiągnięciem. Od powrotu też jest o niebo lepiej. Postanowiliśmy częściej zapominać o zwykłych dniach i problemach, i po prostu pakować się i wyjeżdżać. Najwyraźniej dobrze nam to robi. Praca może i uszlachetnia, ale jej nadmiar na pewno nie uszczęśliwia 😉 Szczególnie, gdy trudno pogodzić ją z obowiązkami domowymi.