Uzbierała się fajna grupa sąsiadów. Jest z kim zrobić sobotniego grilla, napić się piwa, poradzić – bo wszyscy jesteśmy domorosłymi majsterkowiczami, malarzami ścian, majstrami i wykonawcami, hydraulikami, monterami mebli i jeszcze kilka innych zawodów by się znalazło. Dobrze jest się w takiej sytuacji uczyć nie tylko na błędach własnych ale i sąsiadów. Zawsze to mniej boli kieszeń. Utworzyły się też grupy: biegająca, jeżdżąca na rowerze i chodząca na siłownię. Ciekawe jak długo potrwa zapał, choć zaiste w grupie raźniej i bardziej mobilizująco. Niestety „trafiliśmy” z moją Panią do innych grup: ja do biegającej, ona póki co biega na siłownię; choć nie wróżę jej długiej kariery w tej grupie, bo już zaczynają się rozmowy pod tytułem: co by tu innego robić: aerobik, aqua-aerobik, zumba, taniec (niebezpieczny temat, z haczykiem: ale ja chcę towarzyski więc i ty musisz + ewentualna manipulacja jak to ona będzie tańczyć z kimś innym). Jest też przyjemniejsza i bliższa memu sercu koncepcja chodzenia na basen. Niestety nie jest łatwo się tam dostać na taką godzinę, żeby była przyzwoita ilość osób (czytaj: nie tłoczno jak kaczki w małym stawie)… Zobaczymy co z tego wyjdzie…

Ech, czasu zabrakło na pisanie kroniki, a przez ten czas naprawdę dużo się zmieniło. Otóż, znaleźliśmy nasze wymarzone lokum i podpisaliśmy umowę przedwstępną. Wiem, że pospieszyliśmy się, ale straszą podwyżkami cen, a znaleźliśmy mieszkanko, które o dziwo nam obojgu przypadło do gustu, a że moja Kobieta często zmienia zdanie, więc postanowiłem kuć żelazo póki gorące. Nie napiszę od kogo kupiliśmy i gdzie, powiem tylko, że jest w pobliżu centrum, blisko parku, więc w spokojnej, zielonej okolicy. Mamy 62m2 z trzema pokoikami, więc jakby pojawiło się bobo, będzie miało swój pokoik, a póki się nie pojawi, będziemy mieli pokój gościnny, garderobę i miejsce do posiedzenia przed komputerem w jednym. Mamy też taras. W końcu mogłem zrobić porządek w kompie, bo i w internetowych zakładkach i na dysku nazbierało mi się sporo stron/zdjęć/opisów/informacji o mieszkaniach/osiedlach/deweloperach. Wczoraj poświęciłem czas na kasowanie danych z dysku i od razu więcej miejsca się zrobiło. Chociaż pewnie w najbliższym czasie nie będę miał czasu na surfowanie, bo mieszkanko mamy w stanie deweloperskim, więc jest co robić. A ponieważ nam się nie przelewa, chcę jak najwięcej zrobić sam. No może nie do końca, bo z bratem i szwagrem. I musimy się spieszyć, bo moja Dama wyszukuje w necie i podsyła mi coraz więcej skomplikowanych aranżacji i za chwilę okaże się, że przekraczają nasze umiejętności. Przy okazji zrzucę parę kilo, bo przyznam szczerze, że żaden sprzęt do ćwiczenia nie wyciśnie tyle z człowieka co machanie przy kładzeniu gładzi, robieniu podwieszanych sufitów, noszeniu worków, itd.

Coraz częściej zastanawiam się też nad zwierzakiem. Wiem, że psy najlepiej chowają się w domkach z ogródkami, ale sporo jeżdżę na rowerze, trochę biegam, więc byłoby miło gdyby jakiś czworonożny dotrzymywał mi kroku.