Na najbliższe dni zapowiadają w Sudetach opady śniegu. Stoki będą więc nie tylko sztucznie naśnieżone, ale także naturalnie. W sumie jakoś lepiej mi się wtedy jeździ, gdy cały krajobraz przypomina zimę, a nie tylko gdy trasy są białe, a wokół szaro – zielono. Dlatego pomyślałem sobie, żeby wyskoczyć na narty. Jak się uda, to na cały weekend, a jak się nie uda, to chociaż na jeden dzień. Niedziela ma być słoneczna, lekko mroźna i bez opadów. Więc może wtedy… Co prawda to początek ferii, więc może być tłoczno, ale co tam, zmieścimy się. Dama nie chce jechać. Zapowiada się zatem męski wypad. Chyba, że kumplom nie będzie pasowało, to będzie solo 🙂 

Muszę tylko pamiętać o wrzuceniu łańcuchów do bagażnika, żeby nie było zaskoczenia gdzieś po drodze czy przy dojeździe…

Witajcie po przerwie.

W styczniu na nartach co prawda byłem, ale tylko raz. Zresztą śnieg był dość mokry i nie było to to, czego bym oczekiwał po szaleństwach na stoku. Moja Dama w tym czasie pojechała do rodziny, ale tylko na jeden dzień. W sobotę wieczorem zjawiła się bez zapowiedzi u mnie w pensjonacie, bo ponoć facetom trzeba ufać, ale kontrola też się czasem przydaje… Pozostawię to bez komentarza. Test zdałem 😉

Dama pytała mnie ostatnio jak mi idzie oszczędzanie na urlop, bo można by już zrobić jakąś rezerwację. Pytanie tylko jaki mamy budżet, bo od tego zależy: gdzie. Powiedziałem, że to zależy też od tego ile ona odłożyła, bo to w końcu wspólny wyjazd. Zaczęła kręcić o zarobkach i nieplanowanych wydatkach i wyszło znowu na to, że nie odłożyła… Ale najchętniej to ona by zdecydowała gdzie jechać; padła nawet propozycja, żebyśmy pojechali razem z jej psiapsiółką i jej chłopakiem, ale zdecydowanie powiedziałem, że jadę żeby odpocząć i wolę za uzbieraną kasę kupić frezy do aluminium niż opłacić podróż, w której będę musiał znosić E. Nie wiedzieć czemu Damie nie spodobała się wizja rozbudowy moich zasobów narzędziowych, które zrobiły naprawdę dobrą robotę przy remontowaniu naszego mieszkania. Ale pomysł wspólnego wyjazdu z psiapsiółką upadł, więc jedziemy sami. Chętnie obrałbym kierunek na Portugalię. Pięknie, bezpiecznie i jest co zwiedzać. Co prawda kuchnia portugalska nie bardzo mi odpowiada, ale może u nich smakuje inaczej niż u nas, a jak nie to będę wybierał z nieregionalnego menu.

W pracy ostatnio mamy ubaw, a przez to opóźnienia w realizacji zleceń. Pewnego dnia szef postanowił iść z duchem czasu i pojawiła się u nas spora drukarka 3d. To było jak dać dziecku zabawkę. Chłopaki odłożyli pracę i zaczęli się bawić. Wstyd przyznać: ja też. Ale jesteśmy usprawiedliwieni: trzeba przetestować nowy sprzęt, nauczyć się jego obsługi, zrobić kilka projektów, żeby wyłapać błędy, no i ogólnie wszystko obcykać, żeby przy zleceniach nie było wtop. No więc pracujemy ostatnio intensywnie z drukarką, poznając nowe urządzenie biurowe, a pozostałe projekty sobie czekają na bardziej sprzyjający czas, tym bardziej, że jakoś tempo pracy zwolniło, nikt nas nie pogania, jakaś taka wiosenna stagnacja zapanowała.

A dziś dodatkowo Zbyszek przyniósł ogromną ilość pysznych ciast, więc czas spędzamy jeszcze przyjemniej. Tak to można pracować.

Wszystkiego najlepszego życzę wszystkim Zbyszkom.

W tym miesiącu chromolę oszczędzanie. Mam ochotę wybrać się na weekend, albo i na dwa weekendy na narty do Czarnej Góry (ewentualnie na czeską stronę, jak będą lepsze warunki albo ceny) albo na Wielką Sowę, jeśli śnieg się tam utrzyma, bo u nas wszystko się topi, a w górach z tego co czytam, jest podobnie. A jeśli tam aura zawiedzie, jest jeszcze Zieleniec ze swoim mikroklimatem, gdzie można długo poszusować. Czuję, że potrzebuję trochę rozrywki, odprężenia. Moja Dama nie lubi zimy i już zapowiedziała, że w tym czasie wybierze się do swojej rodziny. To i lepiej, nie będę słuchał po godzinie jeżdżenia: „no już wracajmy”, „a może byśmy tak posiedzieli trochę w jakiejś przytulnej knajpce”, „chodźmy do pokoju”, „zmarzłam”, „nogi mnie bolą”, itd.