Wczoraj był dziwny dzień, znaczy trochę fajny, trochę dziwny. Może dlatego, że miał być rewelacyjny, a nie był, więc trudno mi go ocenić. Zaplanowałem sobie zabranie mojej Damy do biura podróży i wykupienie wycieczki, a później obiadokolację w restauracji, bo wiedziałem, że tam nam trochę czasu zejdzie i nie będzie kiedy gotować.

Początek planu udał się wyjątkowo dobrze. Dość szybko, ku mojemu wielkiemu szczęściu, zdecydowaliśmy się na Portugalię (dobra cena, fajny klimat, piękne plaże, jest co zwiedzać, nie ma emigrantów). Później poszliśmy do restauracji i tu nastąpił… hmm… nawet nie wiem co. Moja Dama wyjmując z torebki chusteczki wyjęła jeszcze katalog z rzeczami dla niemowlaków – wiecie: łóżeczka, pościel, ciuszki i co tam jeszcze potrzeba. Zanim sobie uświadomiłem, że oni teraz nad takimi katalogami pracują, trochę mnie zmroziło. Aż dziwne, bo kupując mieszkanie rozmawialiśmy o dziecku i metraż dostosowaliśmy do powiększonej rodziny. Tyle że – co tu kryć – nie mamy teraz czasu nawet dla siebie, a co dopiero dla dziecka. Ja skoncentrowałem się na pracy, bo rozważam założenie swojej firmy, więc pracuję długo i jestem w domu dopiero późnym wieczorem. Moja Dama też „robi karierę” i wraca w podobnych godzinach. Biorąc pod uwagę to, że dziecko trzeba z przedszkola czy żłobka odebrać przed 17:00, jest to dla nas w tej chwili nieosiągalne. Opiekunka – przypuszczam – że też nie będzie siedzieć tak długo, a zresztą po co mieć dziecko, skoro się nim człowiek nie może zajmować.

Moja Dama zauważyła moją głupią minę więc pogadaliśmy na ten temat i się oczywiście obraziła, bo sądziła, że „w razie czego może na mnie liczyć”, że jak założę firmę, to będę mieć pracowników, którzy będą robić, a ja będę wracał w normalnych godzinach i się dzieckiem zajmę, bo ona nie mogłaby, bo jest na etacie… Oczywiście pokłóciliśmy się o jej siedzenie po godzinach, za które nawet nie ma płacone. No i wyszło na to, że to facet powinien zapewnić rodzinie bezpieczeństwo – znaczy dobrze zarabiać, ale jednocześnie powinien wracać wcześnie do domu, żeby się dzieckiem zajmować… Dziecka, na szczęście, więc na razie nie będzie i chyba jeszcze długo pozostanie taki stan… Zresztą ona niby się kłóci, ale mam wrażenie, że też by się nie ucieszyła, gdyby się okazało, że jest w ciąży.

A właściwie teraz nie robię. Przerwa. Siedzę sobie na tarasie, bo w wygodny fotel ogrodowy już się zaopatrzyłem, popijam… bezalkoholowe i sprawdzam co na świecie słychać. Prace postępują raz szybciej raz wolniej, bo niestety pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć, bo i moce przerobowe ograniczone i czasem coś wyschnąć musi. Ale tak czy inaczej, cały czas do przodu i już bliżej do wprowadzenia się niż dalej. Sąsiadów też pojawia się coraz więcej. Jest z kim pogadać, bo nie tylko ja „własnymi rękami buduję”. Więc już kilku znajomych się ma, bo i zapylone gardła razem się oczyszczało. Obawiałem się tego remontu w zimie, bo jednak wszystko musi się wietrzyć, wysychać, łącznie z całym budynkiem, który też jest nowy, dlatego przewidywałem, że wszystko będę musiał odłożyć do wiosny, a tu proszę taka pogodowa niespodzianka. Wszystko pięknie się składa, jak na zamówienie. Pewnie to też zasługa mieszkania w najcieplejszej części kraju, w której w tym roku zimy w zasadzie nie było. Może to odpowiedź na narzekania z poprzedniego roku i sugestie naukowców, że wiosna zanika aż zupełnie zniknie. W odpowiedzi wiosna przegoniła zimę i tyle w temacie. Jeśli ktoś więc szuka najlepszego miejsca do mieszkania Wrocław będzie w sam raz. No chyba, że ten ktoś jest miłośnikiem zimy, mrozu, śniegu i chłodnego lata, to nie polecam, bo u nas ciepełko, a w lecie nawet upały. Dlatego od razu montuję klimatyzator. Wiem, że to niezdrowe, ale w zeszłym roku przez długi czas temperatura przekraczała 30 C również w nocy, więc takie urządzenie na wypadek powtórki upałów będzie w sam raz.

No do roboty, do roboty, jak mówił Kramer (nie żebym chciał się na nim wzorować;) ).