Jeszcze miesiąc – podyplomówka

Jeszcze miesiąc i sytuacja wróci do normalności. Nie pisałem o tym wcześniej, bo w ogóle od dłuższego czasu zaniedbuję wpisy, ale moja Dama robi podyplomówkę. W związku z tym rzadko kiedy się widujemy, bo wiadomo w tygodniu człowiek późno przychodzi z pracy, czasem wyskoczy na rower (ja), do koleżanek albo na fitness (ona), a w weekendy od października ma zajęcia. I to doprawdy dość intensywne, bo tych wolnych weekendów od jesieni było niewiele, a zajęcia są w soboty od rana do wieczora i w niedzielę od rana do popołudnia. Natomiast w wolne weekendy jeździmy zwykle do jednych lub drugich rodziców. Widzę już po niej spore zmęczenie.

A ja? No cóż… Podszkoliłem się przez ten rok w gotowaniu i pieczeniu, bo ileż można ciągnąć na pizzy i pierogach 😉 Na szczęście projekt: studia podyplomowe powoli się kończy. Mam nadzieję, że przyniesie jej w pracy jakieś korzyści, bo wmawiana nam od dzieciństwa zasada: bez pracy nie ma kołaczy jakoś w dzisiejszym świecie się nie sprawdza (przy założeniu, że kiedykolwiek się sprawdzała). Jak posłucham jak to doginali pradziadkowie w fabrykach od najmłodszych lat, przez co wcześnie poumierali, to widzę jaka to ściema dla mas.

Na przełamanie oficjalnej „biurozy” zamówiłem jej właśnie kilka par kolorowych skarpetek. Mam nadzieję, że jej się spodobają, bo ewidentnie potrzebuje czegoś rozweselającego. A może po prostu większej ilości snu. Zarezerwowałem też pod koniec czerwca przedłużony weekend w górach. Oby była pogoda na spacery! A jeśli nie, to plan B obejmuje spa, które jest także w tym hotelu.

No dobra, trzeba kończyć. Nie powiem, żebym nadrobił wszystkie zaległości, ale uznaję, że jest to krok w dobrą stronę. A co będzie dalej, to czas pokaże. Na razie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *