Moja Dama była na spotkaniu z psiapsiółkami i jak zwykle przyniosła newsy. Znaczy o wszystkim mi nie mówi, to oczywiste, ale zawsze jakieś ciekawostki do mnie docierają. Jedna z jej psiapsiółek ma poważny problem finansowo – karny, że go tak określę. Otóż, mimo że sama ma niechęć do wszelkiego zadłużania się, w związku z czym nie bierze żadnych kredytów ani pożyczek, zaczęły jej przychodzić informacje o niespłaconych zobowiązaniach. Ktoś bezczelnie wykorzystał jej dane i nabrał pożyczek. Jasne, że ich nie spłaca, więc psiapsiółka zaczęła być zasypywana pismami z BIKu i innych instytucji.
Ostatni tydzień poświęciła na bieganie i dzwonienie do różnych instytucji – głównie na policję i do banków, żeby zgłosić sprawę, zastrzec karty i dane, itd. Niestety, jak znam życie, niekrótko potrwa odkręcanie tego. I oby w ogóle się udało.
Oczywiście dziewczyny wymyśliły swoją teorię na temat jej problemów. Otóż… uwaga, uwaga… obarczyły za nią media społecznościowe. Dziewczyna ma konto na facebooku, twitterze i jakiejś randkowni, więc wymyśliły sobie, że na pewno tam ktoś zdobył jej dane. No ja nie przeczę, że bywają stamtąd przecieki, ale przypomina mi to rozmowę grupy antyszczepionkowców o szczepieniach – żaden nie ma pojęcia o co biega, ale udaje specjalistę.
Mówię Damie, że przecież w tych mediach podajesz tylko imię, nazwisko, e-mail, telefon i datę urodzenia – przy okazji wszystko można skitować, albo ograniczyć, a to za mało danych, żeby bank udzielił ci kredytu. Przecież tam nie podajesz pesela, nr dowodu osobistego, rozszerzonych danych osobowych, ba nawet nie podajesz adresu. Nie robisz kopii dowodu osobistego i im nie przesyłasz. A przecież to wszystko jest potrzebne do kredytu.
Jeśli więc ktoś wziął na nią kredyt to musiał mieć do tych informacji dostęp, zatem albo musiał mieć dostęp do tych danych w firmie, której je podawała, albo musiał się tam włamać. Inną opcją jest po prostu włam ja jej własny komputer, gdzie zapewne takie informacje przechowuje. Wiem jaki śmietnik ma na swoim lapku moja Dama. Tamta na pewno ma to samo. Więc pytam jaki stosuje program antywirusowy. Po telefonie okazało się, że żaden… Bez komentarza.
Jedni wydają kasę na zabezpieczenie swoich stron internetowych – i z własnego punktu widzenia i klientów (wykupując certyfikaty SSL), a inni nie potrafią wykazać choćby minimum ostrożności. Zwłaszcza, że dziewczyna wchodzi na różne strony, nie tylko polskie…